Śladami profesora Śmiei

Śladami profesora Śmiei

Profesor Florian Śmieja – uczeń naszej szkoły w latach 1937-1939 – uchwałą Rady Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Wrocławskiego został patronem jednej z sal w budynku Instytutu Filologii Romańskiej UW. W piątek mieliśmy zaszczyt gościć w murach naszej szkoły wędrujących Jego śladami Córkę i Syna Pana Profesora. Florian Śmieja (1925-2019) był emigracyjnym poetą, tłumaczem, badaczem literatury hiszpańskiej. Był współzałożycielem grupy poetyckiej Kontynenty, współpracował z paryską „Kulturą” i londyńskimi „Wiadomościami”. Po 1989 roku prowadził zajęcia na iberystyce Uniwersytetu Wrocławskiego i Uniwersytetu Opolskiego. Wydał m.in. tomiki poetyckie „Czuwanie u drzwi”, „Powikłane ścieżki”, „Kopa wierszy”, „Ziemie utracone”, „Wśród swoich”, „Bezrok”, „Nad jeziorem Huron”, „Późne notacje”.

12 września odbyło się we Wrocławiu pożegnanie akademickie zmarłego Profesora a w kościele w Zabrzu-Kończycach pogrzeb Profesora i Jego Żony.

Do swojej szkoły Florian Śmieja powracał w tekstach wspomnieniowych. Swoim tarnogórskim nauczycielom poświęcił również wiersz:

„BUDA W ROKU 1939
Gimnazjum i Liceum im. księcia Jana Opolskiego
nazywaliśmy pieszczotliwie „Budą”.
Pamięci P.P. Brońca, Huzy, Knosały, Merklingera, Pająka,
Piaseckiego, Roja, ks. Skudrzyka, Wójcika.
Nauczycielskim gronem się chlubiła
na czele z dyrektorem Merklingerem:
kładł piękny podpis na naszych świadectwach
a czasem łapał uczniów bez krawata.
Ks. Emil gnębił nas ministranturą
którą chcieliśmy zdawać przez telefon
anonimowo dzwoniąc dla kawału.
Kufoń-Piasecki pilnował historii
czuprynę jego widzę dziś wyraźnie.
Szpinę, hodować uczył patyczaki
i drobne stułbie w słoiku po dżemie.
Wójcik podbijał efektowny loczek
zażarty kwestarz na Fundusz Obrony
kazał nam ścigać się w codziennych składkach.
Nie miał przydomka Huza, elegancki
pan skłoniwszy głowę w bok czytał wiersze
z maestrią aktora, lecz salwę śmiechu wzniecił deklamując „śląskie pierony”
bez pochylenia „o”, jak mówi Ślązak.
Szadaj-Knosała mylił polskie głoski
choć patriotą był nieskazitelnym
a germanistą z dopuszczenia losu.
Kanciok dostojność nosił jak tunikę
głowa – medalion, gdzieś w Rzymie wykuta.
Pożądał miru, choć miał także tkliwość
widząc pacholę pilnie pochylone
nad heksametrem. Sędziwy podręcznik
był ozdobiony rysunkiem i mottem:
promesą króla, że pilną naukę
monarszą wynagrodzi przychylnością.
Kalfas wprowadzał w cyfrowe tunele
wraz z geometrią uczył oszczędzania
sprzedając tanie ekierki z papieru.
Mimo nalotów stanął po bilety
drugiego września na krakowskim dworcu.
Wtedy nas wszystkich zamieć ogarnęła
że trudno dzisiaj wspomnienia pozbierać.”